Do Baski dotarlismy okolo 19:30. Bylo to piwrwsze miesjce w ktorym nikt na nas nie czekal. Wlasciciel pensjonatu zbyl nas jak kazdego innego klienta, bo moze wiedzial ze zostaniemy z nim tylko 4 dni. Jednak to byl czas dla nas. Czas na odpoczynek po dlugiej trasie, czas na relaks wakacyjny i wczasowe relaksowanie. W drodze do Baski przypomnialam sobie, ze w Czarnogorze w szafie zostaly moje sukienki i jakies ubrania. Z mniejszym stresem zorganizowalismy ich powrot do Polski:) Dragana, gospodyni w u ktorej wczesniej mieszkalismy zajela sie ta sprawa.
Weiczoran kolacja w Basce uplynela posrod wszedzie plynacego jezyka polskiego. Szok dla mnie byl ogormy, czas po sezonie i nadal mnostwo Polakow. Kolacja to zupa rybna chyba najgorsza jaka jadlam w zyciu - ryz dominowal a nie ryby:( Nie bede nawet nadmieniac ceny bo to bez sensu.
Troche zmanierowana chyba jestem, bo Chorwacja zupelnie nie przypadla mi do gustu. Moze to miesjce nie bylo tarfione. Brak intymnosci bardzo mocno mi przeszkadzal.