Rankiem... no tak okazalo sie ze oprocz sukienek w Czarnej Gorze zostawilam rowniez stroje kapielowe. I tu sie zaczelo. Los plata nam takie figle i daje znaki, ze jesli gdzies Ci sie nie podoba to uciekaj z tego miejsca i wracaj tam gdzie sie najlepiej czujesz:) Wiec szybka decyjza o powrocie do Dragany, o ktorej juz wczesniej wspomnialam. Jednak wczesniej krotki czas na plazy. Co jak co,ale plaze w Chorwacji sa piekne!!! Biale, czyste, morze obledne... jednak wzdluz linii brzegowej sami Polacy. Polacy, ktorzy opowiadaja innym Polakom o swoich firmach, sukcesach, zarobionych pieniadzach. Kurcze to urlop jest, ale nie kazdy moze odpoczywac.
Godzina 15:00 - samochod i trasa do Budvy dystans 240 km czas okolo 5 h. Po drodze w Lidlu zakupilsmy szampana - no wino gazowane:) , gdyz Dragana (znow nadmieniam wlascicelka pensjonatu w Czarnogorze) ma urodziny.
I spokojnym rytmen zgodnie z zapowiedzia dotarlismy do celu na 20:00 przeprawiajac sie tym razem promem przez zatoke kotorska.
Dragana powitala nas radosnie jak to w jej stylu ,oznajmiajac mi ze moje ubrania zostaly wyprane i ze mam ich nie zapomniec kiedy bedziemy wracac. Otrzymawszy od nasz wino gazowane, zrewanzowala sie kolacja. Dostalismy nalesnik nadziewany szynka i chyba serem ricotta panierowany jak nasz krokiet. Cieply i smaczny. I z milym zaskoczeniem.
Wiec znow czas na spacer. Wiec znow poczulam ze to ten kraj, ktory chce poznac ktory mnie fasycnuje pociaga i dobrze sie w nim czuje. Oszalalam na punkcie Czarnogory!!!