W drodze do Grecji postanowiliśmy się zatrzymywać co 100km ponieważ dłuiga droga była przed nami. Na jednej ze stacji benzynowych zaparkowaliśmy samochód w niewidocznym miejscu dla pracowników stacji - nagle pojawił się pracownik stacji i poprosił o przeparkowanie ponieważ stwierdził iż nie jest to do końca bezpiecznie gdyż może się zdarzyć jak to powiedział "bum bum" i szybę zbiją :). Zatrzymaliśmy się na chwilkę ale z uwagi na fakt troski ze strony Tureckiej skorzystaliśmy z ich gościnności pijąc kawcię na stacji. Zamówiliśmy espresso oraz americane, turecki pomocnik poinformowany po angielsku przekazał koledze co potrzebujemy, ten zrobił 2 rózne kawy które były jednakowe ....,., dostaliśmy 2 razy espresso może i nie zgodne z zamówieniem ale bardzo dobre. Ruszyliśmy w dalszą drogę kierunek Kalampaka. Po wjeżdzie do Grecji paliwo zaczynało sie kończyć więc szukaliśmy stacji benzynowej, udało się na 50km przed końcem paliwa jest Shell !! - zjechaliśmy..... Podczas tankowania okazało się że tankujemy paliwo które jest droższe o 80 groszy na litrze w stosunku do szyldu, z dystrybutora wylewa się pod auto część tankowanego paliwa, mała konsternacja, ale obsługa stacji - jedna persona... miała to w d..... i wszystko w porządku, skończyło się wiec na zatankowaniu za 19,50 euro i zapłacie 20 euro kartą bo przecież zawsze można ujednolicić rachunek w stosunku do wskazań dystrybutora.... zgroza !!!! Uważajcie :),
Około 6 nad ranem dotarliśmy na parking spiących "tureckich niemców" i tym razem postanowiliśmy pójść w ich ślady. Jednak nie na betonowej nawierzchni a w samochodzie. Po 1,5 godzinie w pełni wyspani ruszyliśmy w stronę Salonik i w zamyśle do Kalampaki.