Rankiem po sniadaniu celem stala sie trasa transfogarska. Dodam jeszcze ze penjonat Grandor zafundowal nam sniadanie godne krola:) nie wiem jaki ser zostal podany na sniadanie ale byl wysmienty. wiem natomiast ze byl owczy. Ni to feta ni oscypek a raczej jak u naszych gorlai bunc. Wymieszany z pomidorem i ogorkiem polany oliwa stworzyl wspaniala salatke. Wiec tak w zupelnym spokoju nigdzie sie nie spieszac podazylismy w jej strone. Juz czulam ze nie ma sobie rownych widzac wczesniej transalpine. Kilka motocylki rowniez kierowalo sie w ta strone. Niestety to niedziela wiec i ludzi mnostwo. A to piknik a to grill a to przystanek i oddech przed nastepnym tygodniem. To zupelnie zrozumiale ze kazdy chce zaczerpnac troche relaksu.
Zatem docierajac to najpiekniejszej trasy coraz bardziej wstrzymywalam oddech z piekna ktore widzalam. Mysle ze Nicolae Ceausescu kiedy mial w planie przemieszczanie czolgow przez owe gory chcial by tym zolnierzom trud zrekompensowac widokami :) Mnie urzekla do granic mozliwosci i zrodzil sie mocny szcunek dla ludu budujacego ta trase. Och ilez trudu i czasu. Ile kopania w gorze rownej powierzchni.Dodam jeszcze ze nie jestem zadna studentka kulturoznawstwa czy innego podobnego kierunku. Jestem zwykla turystka ktora sercem odbiera to co widzi, kiedy dane jej zobaczyc cos pierszy cieszy sie jak dziecko. Jak to, ze przy drodze w wioskach rumunskich stoja rolnicy. moze duzo powiedziane ale od nich mozna zakupic owoce lub warzywa. I tak wlasnie za jedyne 3 Runy po kilogramie guszek z sadu i sliwek ale jakich:)